niedziela, 23 grudnia 2012

Hoł. Hoł. Hoł.




Misie Kochane!
Chciałabym życzyć
Wam spokojnych,
pełnych odpoczynku,
dobrego jedzenia,
uśmiechu, 
radości,
miłości
oraz obecności
najbliższych
Świąt Bożego
Narodzenia! 

               Paulina





No i żeby spadł śnieg i przyszedł Pan Mróz,
ale tego to życzę również sobie.




Mam  nadzieję, że czujecie atmosferę świąt, a jeśli tak jest,
to prześlijcie mi jej chociaż trochę ;)

sobota, 22 grudnia 2012


"...i marznąć kiedy zabierasz cały koc 
i dusić się z gorąca kiedy go nie zabierasz..."


czwartek, 20 grudnia 2012

najcudowniejsi!


Mamo, Tato,
przepraszam, że czasami (tak bardzo) Was nie doceniam.
Jesteście najlepszymi rodzicami, jakich mogłabym zapragnąć.
Kocham Was!

                                       Wasza wyrodna córka, Paulina.


wtorek, 18 grudnia 2012

słowo dla odbiorcy


Wiele razy pytaliście mnie czy można gdzieś zobaczyć moje zdjęcia, czy są gdzieś zebrane, czy można je ocenić. Nie ustępowaliście mimo moich zapewnień, że to nic takiego, wciąż marudziliście, a jedno lub dwa zdjęcia tylko wzmagało Wasz apetyt. Mam dla Was wiadomość: doczekaliście się! Utworzyłam miejsce, gdzie można je zobaczyć.


Proszę bardzo. Oczywiście "to nic takiego", ale zapewne i tak nic z tego sobie nie zrobicie :D Mam nadzieję, że nie zawiodłam Waszych wyobrażeń i opinii, które usłyszeliście od innych na temat moich prac. 
Aktualnie - dość skromnie, bo jak się okazało zdjęcia rozsypane są po przeróżnych folderach, ale z czasem postaram się ową galerię uzupełnić i na bieżąco wrzucać coś nowego, o czym oczywiście będę Was informowała, bo jakżeby inaczej, a "stały" odnośnik do strony znajduje się wyżej pod hasłem "Galeria".

Ściskam Was i pozdrawiam,
P.

niedziela, 9 grudnia 2012

niedziela


kubek herbaty + tabliczka czekolady + dobry kryminał w postaci książki
t e g o   b y ł o   m i   t r z e b a


Noah&Allie

















- Zatańczysz ze mną?
- Pewnie.
- Teraz?
- Mhm.
- Tutaj?
- Mhm.
- Przecież nie będziemy tańczyć na środku ulicy...
- Zatańczymy na ulicy.
- Nie mamy żadnej muzyki...
- To ją stworzymy.


                                                             Moja ulubiona scena.


piątek, 30 listopada 2012

poniedziałek, 26 listopada 2012

poniedziałeczek


Pozbywamy się złej energii, wdech, wydech.
Pozytywna energio, przybywaj, wdech, wydech.


JUŻ DAWNO NIE MIAŁAM DO CZYNIENIA Z UTWOREM 
O TAK SILNYM ODDZIAŁYWANIU NA MÓJ NASTRÓJ, SAMOPOCZUCIE. MNIE
♥ ♥ 



niedziela, 25 listopada 2012

seelenverwandt


Cześć Koleżanko,
chciałam tylko Koleżance powiedzieć, że bardzo za Koleżanką tęsknię i dziękuję za dzisiejszą rozmowę, podniosła mnie na duchu! W ogóle dziękuję za to, że jesteś. Nawet, jeśli jesteś daleko.


poniedziałek, 19 listopada 2012

poniedziałek, 12 listopada 2012

Bo liczy się nastawienie.


" – A jak pani sypia?
  – Różnie.
  – To znaczy jak?
  – Nie mogę zasnąć, nie mogę się obudzić. "


                                                            niefajny poniedziałek


wtorek, 6 listopada 2012

wtorek

Co za dzień, nic bardziej zakręconego i irytującego nie mogło się trafić. Zaczynając od zaspania z samego rana, geil.



Pomijam oczywiście wydarzenia od 17 do 20.45!


poniedziałek, 5 listopada 2012

On jest temu winien, pocałować ją powinien!


Zmęczone stopy, obolałe palce u nich, plecy upominające się o odpoczynek i oczy... Oczy, które szczypią i powieki, które są niesamowicie ciężkie i same opadają w dół. Mimo to jestem zadowolona, dobra zabawa wynagradza całe zmęczenie. Uśmiech na samą myśl. Towarzystwo, tańce, ona temu winna... Tort! Przepyszny tort! Zdjęcia, zdjęcia, caaała masa zdjęć! Tam się całują, widziałem, brawa dla nich! Wesele bardziej niż przednie!






Magdo i Michale,
wszystkiego dobrego!



środa, 24 października 2012

środa


Jaki talent do niemieckiego? Co wy wszyscy bredzicie?

Kawa. Ciastko. Kawa. Ciastko. Do roboty, Paulina!


wtorek, 23 października 2012

wtorek

napar hibiskusowy 
Wieczór
z  per -
spektywą
wolnej
środy,
cudowne
uczucie.
Dobra,
bliżej
nieokreś -
lona
muzyka,
gorąca
herbata i
czekolada
z  na -
dzieniem
karme -
lowym. Czy może być coś lepszego?
(pomijam niemiecką czekoladę oczywiście)
Taki sobie zwykły wtorek, a tak pozytywny dzień.
Nawet, jeśli niesamowicie ciężko się wstawało, to było warto. Nawet poranna rozmowa o grzybach, czy pająkach miała w sobie coś sympatycznego.
Dużo śmiechu, dużo uśmiechu, każdy dzień mógłby tak wyglądać. 
Nawet słońce wyszło dziś zza chmur i pokazało, że jesień nie musi być smutna. Kolory liści zachwycały!

Zadanie na dziś: uporać się z projektem zadań na pnj.
Na ostatnią chwilę oczywiście, jakżeby inaczej.
Pozostało czasu: cztery i pół godziny.
Weno i pomyśle, chodźcie! Proszę...? Podzielę się czekoladą...


Dobry nastroju, nie opuszczaj mnie.






niedziela, 21 października 2012




"Nikt tylko ty. (...) Chcę zasypiać przy tobie i robić ci zakupy i mówić jak bardzo lubię być z tobą ale oni wciąż każą mi robić głupie rzeczy. (...) I chcę się z tobą bawić w chowanego i mówić ci że podobają mi się twoje buty i siedzieć na schodach kiedy bierzesz prysznic i masować ci szyję i trzymać cię za rękę i wychodzić razem żeby coś zjeść i nie obrażać się kiedy mi wyjadasz z talerza i spotykać się w barze i rozmawiać o tym jak minął dzień i przepisywać na maszynie twoje listy i przenosić twoje pudła i śmiać się z twoich wariactw i dawać ci taśmy których nie słuchasz i oglądać wspaniałe filmy i oglądać głupie filmy i narzekać na programy radiowe i robić ci zdjęcia kiedy śpisz i wstawać żeby przynieść ci kawę i bułeczki i drożdżówki i nie śmiać się z twoich dowcipów i pragnąć cię wczesnym rankiem ale nie budzić cię żebyś mógł sobie jeszcze pospać i całować twoje plecy i głaskać twoją skórę i mówić jak bardzo kocham twoje włosy twoje oczy twoje usta twoją szyję (...) i martwić się kiedy się spóźniasz i dziwić się kiedy jesteś wcześniej i opowiadać ci o sobie najgorsze rzeczy i dawać ci to co we mnie najlepsze bo jesteś tego warty i odpowiadać na twoje pytania chociaż wolałbym tego nie robić i mówić ci prawdę kiedy wcale tego nie chcę  

i żałować, że nie znam cię od zawsze.'' 





Sarah Kane, Łaknąć


czwartek, 20 września 2012

środa, 12 września 2012

środa

Nie mogę spać, co za szokująca nowość.
Dlaczego najczęściej psujemy to, na czym najbardziej nam zależy, a najbardziej ranimy tych, którzy są dla nas najważniejsi? Życie bywa tak cholernie absurdalne, że aż śmieszne chwilami.



w towarzystwie Sido&Bushido dziś

Dieser Weg hier, war nicht immer eben und schön.
Doch die Probleme vergehn'.
Man hatte Höhen und Tiefen und oft ging es Bergab,
denn nicht immer, wenn man fällt, war's die Schwerkraft.

                                                  PLAY


poniedziałek, 10 września 2012

niedziela, 9 września 2012

Niiic!

    Dlaczego to nie może wyglądać tak, że wiedza wchłania się przez skórę podczas trzymania notatek, dotykania ich, przekładania z miejsca na miejsce oraz podczas odkładania ich i ponownego brania do ręki. Podczas trzymania ich na kolanach, przeglądania, opierania na nich czoła i zasypiania przed nimi. 
       Dlaczego, dlaczego, dlaczego?


niedziela, 2 września 2012

„ … ”


Dzisiaj mamy wyższe budynki i szersze drogi, ale niższą wytrzymałość i węższe horyzonty.
Więcej wydajemy, lecz mniej się cieszymy.
Mamy większe domy, ale mniejsze rodziny.
Mamy więcej udogodnień, ale mamy mniej czasu.
Więcej wiemy, ale mniej rozumiemy.
Mamy więcej lekarstw, ale mniej zdrowia.
Powiększyliśmy to, co posiadamy, ale pomniejszyliśmy nasze wartości.
Mówimy dużo, kochamy mało, nienawidzimy zbyt często.
Polecieliśmy na Księżyc i z powrotem, ale trudno nam iść na drugą stronę ulicy i poznać naszych sąsiadów.
Zdobywamy kosmos, ale trudno nam dotrzeć do naszego własnego wnętrza.
Mamy wyższe zarobki, ale mniejsze wartości moralne.
Żyjemy w czasach większych swobód, ale mniejszych przyjemności.
Mamy dużo jedzenia, ale mało wartości odżywczych.
Żyjemy w czasach, kiedy potrzeba dwóch pensji na utrzymanie rodziny, ale liczba rozwodów wzrasta.
Żyjemy w czasach pięknych domów, ale... Więcej domów jest rozbitych.
Dlatego proponuję, od dzisiaj,
Nie trzymaj niczego na wyjątkową okazję, ponieważ każdy dzień jest tą wyjątkową okazją.
Szukaj wiedzy, czytaj więcej, usiądź przed domem i podziwiaj widoki nie myśląc o swoich potrzebach.
Spędzaj więcej czasu z rodziną i przyjaciółmi, jedz ulubione potrawy, odwiedzaj miejsca, które kochasz.
Życie jest łańcuchem momentów przyjemności, a nie tylko walką o przeżycie.
Używaj kryształowych kieliszków.
Nie zostawiaj swoich najlepszych perfum na lepszą okazję. Używaj ich, kiedy tylko masz na to ochotę.
Usuń ze swojego słownika takie wyrażenia jak: "któregoś dnia" lub "kiedyś".
Napisz ten list, który miałeś "kiedyś" napisać.
Powiedz swojej rodzinie i przyjaciołom, jak bardzo ich kochasz.
Nie odkładaj niczego, co przynosi uśmiech i zadowolenie.
Każdy dzień, każda godzina, każda minuta jest wyjątkowa.

Jeżeli jesteś zbyt zajęty, aby podzielić się tym z kimś, kogo kochasz i mówisz teraz sobie "wyślę to kiedy indziej", to pomyśl tylko, że to "kiedy indziej" może już nigdy nie nadejść...




poniedziałek, 11 czerwca 2012

po dwóch miesiącach ciszy


Gdy wszystko się układa czas płynie jakoś inaczej… Ucieka przez palce dzień za dniem.
Nie wiem gdzie podziały się ostatnie dwa miesiące. Były i nagle ich nie ma. Kwiecień… Z kwietnia pamiętam jedynie kilka wybiórczych dni. Maj mogłabym porównać do dobrego filmu, który skończył się za szybko. Czerwiec też zaczął się przed chwilą…
Jednak to wszystko ma też swoje minusy.
Odkładanie wszystkiego na ostatnią chwilę. Jak zwykle.
I zaczęło się. Kolokwia, poprawy, dyżury. Brak czasu na sen. Jedzenie w biegu. Nadmiar kawy krążący w żyłach. Trzęsące się dłonie. Ziółka uspokajające.
Czeka nas ciężki tydzień… Ale nie damy się, prawda? Będziemy walczyć.
Obiecałam.


Chorobo - sio. Kaszlu również. Nie mogliście wybrać sobie lepszego terminu... 
Chcę wyjść spod koca.


czwartek, 12 kwietnia 2012

BYŁO fajnie

Nie ma to jak dobrzy znajomi, którzy nie wystawiają do wiatru.
Dziewczęta i Kolego, obiecane zdjęcia.
Mojito, mojito, mojito. Marlboro! Wszystko w temacie.

Nie mam ochoty.

Nie mam ochoty o Tobie myśleć. Nie mam ochoty o Tobie rozmawiać. Nie mam ochoty Ciebie widzieć. ciebie! Złość aż kipi. Ogromne nadzieje pokładam w dniu jutrzejszym, ugotujmy coś pysznego i kalorycznego, proszę. Będziemy wspominać stare czasy i śmiać się do rozpuku, prawda? I wszystkie troski choć przez chwilę poczekają za rogiem.
Poszłabym na kort i stękając przy każdym uderzeniu rakietą wyżyła się na piłkach. To jest dobry pomysł.





poniedziałek, 9 kwietnia 2012

z a w s z e


Nie lubię świąt. 
Zawsze, z a w s z e, wydarzy się coś, co zepsuje wszystko i cały nastrój, który powinien być lekki i radosny. Zawsze i nieoczekiwanie pojawi się coś, co sprawi że jest ochota na przepełniony kieliszek wina, tabliczkę czekolady, poduszkę i kilka łez.  Zawsze.


Smacznego jajka.


                   ♪♫♪

niedziela, 8 kwietnia 2012

pierwszy dzień ś.


Nie mogę się skupić.

{bez tytułu}

Krótko i zwięźle.

       Nie czuję tych świąt. Nie mam na nie ochoty. To smutne jak cała fascynacja przemija wraz z wiekiem. Nie czekam już na strojenie koszyczka, odpuszczam sobie malowanie pisanek, wielkanocne ozdoby zawieszam tylko z tego powodu, że są w szafie i szkoda żeby się zmarnowały, nie biegnę na Święconkę o dziewiątej rano.
       Dwa dni miną i po Świętach. Najbardziej cieszy mnie to, że jutro z czystym sumieniem będę mogła rzucić się na te wszystkie ciasta, a zwłaszcza tiramisu, o które troszczyłam się dziś ponad godzinę i jeść je bez zmartwień o jadowite spojrzenie mamy "to na święta!" Tak!
        A w poniedziałek... Będzie wojna, jak co roku, już nie mogę się doczekać! : >
       
         Nie jest źle. 

Gavin DeGraw dopełnia ten całkiem OKEJ humor. 

___________________________________________

       Kolejny z naszych wieczorków kulinarnych uważam za udany. Było pysznie. Nie będę ubierała tego w zbędne słowa, pozwolę sobie na opis graficzny.


Kuchnia Włoska jest najlepsza!♥ 



czwartek, 5 kwietnia 2012

środa

My i efekty naszej NAUKI.
Chciałabym napisać coś ciekawego. Nie mam jednak pomysłu jak to wszystko ująć w prosty i ciekawy sposób. Zaczynałam ten tekst cztery razy i za każdym razem było źle. Ograniczę się więc do minimum.

Poranek? Może być.
Pierwsze zajęcia? Ok.
Drugie zajęcia? Fajne.
Wizyta w dziekanacie i złożenie wniosku? Bez komentarza.
Pogoda? Przejdźmy dalej.
Treffen mit Gocha? Toll und sympathisch!
Wieczór? Taaak, to było to!

Miłe jest uczucie i świadomość „mam tydzień wolnego”. Można usiąść i choć przez jeden wieczór nie robić nic. Czas, który normalnie musiałabym poświęcić na pisanie jakiejś pracy, mogę spożytkować na czytanie interesującej mnie książki, lub przesłuchanie najnowszej płyty Briana Craina.
Odpływam powoli w niebyt, zdjęcia wyciągają ze mnie masę energii. Było jednak warto zrobić ten cały bałagan dla kilku fajnych kadrów. Zobaczymy jutro co z tego wyjdzie…
Ach, zapomniałam, przecież jutro trzeba sprząąątać, bo już prawie święta i jak ja to sobie wyobrażam! Tak, tak, kocham Cię, Mamuś.



Mam ochotę na dobry film.

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

[fragment2]

Skoro tak wam się spodobało.

* * * 

Siedział tam z błyskiem w oczach. Z pożądaniem wymalowanym w tych idealnie błękitnych, przypominających morską toń, oczach. Można się było w nich zatracić i nigdy nie znaleźć drogi powrotnej. On sam nie poruszył się nawet o centymetr. Idealnie panował nad swoim zachowaniem. Pozwalał jej na dokładne przyjrzenie się mu. 
Czekał cierpliwie. 
Kiedy zbadała każdy jego szczegół, kiedy upewniła się, że to rzeczywiście on, pozwoliła sobie znów wrócić spojrzeniem do jego oczu. Stojąc tak, przyglądając się mu wiedziała po chwili, że nawet gdyby  konała z pragnienia, żebrałaby raczej o niego niż o jeden łyk wody. 
Żadne z nich przez dłuższą chwilę nie wykonało żadnego ruchu.
Słyszał lekko przyspieszone bicie jej serca. Jej zapach doprowadzał go do szaleństwa. Trudno było mu wysiedzieć w miejscu, kiedy stała tam, patrzyła na niego i wyraźnie nie miała ochoty uciekać.





_____________________________________
OCZAROWALI MNIE
od rana nie słucham niczego innego
{klik}
mniam mniam

 I żeby nie było, nie pisałam po nocy!

[fragment]

* * * 

Przeszła do kuchni. Tam nalała sobie kolejny kieliszek wina, lecz tym razem rozrobiła go z wodą. Dorzuciła jeszcze kilka kostek lodu.
W tym momencie na jej wilgotnym ciele poczuła chłód i gęsią skórkę. Spojrzała za jego źródłem. Drzwi na taras były uchylone. Sierpień był w tym roku upalny, ale wieczory robiły się już chłodne. Wyszła na zewnątrz i rozejrzała się. Niebo było bezchmurne. Powietrze stało, nie dało się odczuć nawet najmniejszego podmuchu wiatru. Podeszła do balustrady, na ulicach pojawiło się więcej osób, a zwłaszcza młodzieży. Siedzieli na ławkach, trawie, przy fontannie. Byli wszędzie. Korzystali z ostatnich ciepłych chwil w gronie znajomych. Rozkoszowali się wolnością.
        Wróciła do środka zostawiając tym razem drzwi uchylone. Przeszła do kuchni po zimny już napój. Po ściankach kieliszka spływały krople wody. Oparła się o blat szafki. Przełknęła pierwszy łyk. Poczuła przyjemne zimno rozchodzące się po jej ciele i gęsią skórkę na karku. Przymknęła oczy i westchnęła cicho. Kropla wody ze ścianki kieliszka spłynęła po jej dłoni, nadgarstku i zniknęła kawałek za nim zostawiając za sobą mokry ślad.
             Nastała cisza.
Właśnie skończyła się piosenka.
Wzięła kolejny łyk.
- Całkiem łatwo byłoby ciebie upić, podejrzewam nawet, że w ogóle byś nie protestowała.
Otworzyła oczy i od razu napotkała jego spojrzenie.
Siedział w bezruchu na sofie przyglądając jej się bacznie z lekko rozchylonymi ustami. Lewą ręką głaskał Gaspara. Spojrzała w jego kierunku. Kot leżał zadowolony i tylko cicho pomrukiwał.
– Polubił mnie – podążył za jej wzrokiem, uśmiechnął się delikatnie, na sekundę, unosząc jeden kącik ust do góry. Szybko zapanował jednak nad sobą i dalej nie spuszczał z niej wzroku. Jego uwadze nie uszedł żaden szczegół. Stała w bezruchu, trzymając kieliszek wypełniony bordowym płynem i spoglądała na niego szeroko otwartymi oczami. Biały ręcznik, którym była owinięta idealnie pasował do jej bladej cery, która nie zmieniła swojego odcienia nawet w przyćmionym świetle lampy nocnej. Delikatna skóra jej ciała. Brązowe, wilgotne włosy leżące na jej ramionach. Czerwone paznokcie u dłoni i stóp. Usta. I te oczy. Duże i ciemne, ich magnetyczna siła przyciągania. Oszałamiająca woń zapachu jej skóry z dodatkiem zapachu jaśminu.
Rozchyliła usta.
Pełne usta, w kolorze dojrzałych malin.
Wciągnął powietrze nieco głębiej niż było to konieczne.


                                                           ♪♫♪


niedziela, 1 kwietnia 2012

Pociąg,któryjeździłkoleją.


I mimo, że jestem tak zmęczona, 
iż zasypiam na siedząco, chciałabym coś napisać. 
Na świeżo. Bez wielkiego zastanawiania się nad słowami. 
Prosto i szczerze.


Uwielbiam ten stan, kiedy siedząc w pokoju w zupełnych ciemnościach moich uszu dochodzi jedynie dźwięk wybranego przeze mnie utworu. Nic poza tym. Zapętlona playlista, która składa się z jednej pozycji powtarza się bez końca, zimne powietrze wlewa się przez otwarte okno, a ja siedząc owinięta kocem przewijam w mojej głowie obrazy z przeszłości. Krótkie urywki, pojedyncze chwile, zdjęcia. I momentalnie kąciki ust wędrują w górę w mimowolnym uśmiechu.
            Niesamowite jak jedno spotkanie potrafi poprawić humor. Jedno spojrzenie, jeden ucieszny humor. Paczka chipsów i kubek herbaty. Nawet, jeśli siedzi się przed stertą notatek, kserówek, książek i intensywnie szuka się czegoś, co jest tak oczywiste, ale jakoś ucieka… Ten potok słów, nie muszę zastanawiać się nad tym, co powiem, bo mogę zachowywać się zupełnie naturalnie.
            „Pamiętasz jak robiłyśmy …?”, „ O nieeee, tak!!! A pamiętasz tooo?!”, „Chodź, pokażę Ci te zdjęcia”, „O nie, nie, nie, nie chcę ich widzieć! Nie, to nie ja! Nie, proszę, to nie ja!”
            I nagle wszystkie troski uciekają i liczy się ta chwila oraz wspomnienia z dzieciństwa. Przypominam sobie te wszystkie dni, chwile. Widząc dziś te wszystkie miejsca… Śmiech mamy na widok mojego dziecięcego uśmiechu. Smutek, gdy dopatrzyłam się braku ławeczki, na której spędziliśmy tyle czasu. Tyle beztroski.
            Czasami tak bardzo nie doceniamy tego, co mieliśmy, tego, co mamy… Przykre. Cieszy mnie fakt, że dziś  to wszystko zobaczyłam.
            I spontaniczna decyzja „nie, koniec! Starczy tej nauki na dziś, już mi się nie chce”, ją też doceniam. Doceniam nawet ten dziwny film, który ciągnął się i ciągnął, nie wyłapałam punktu kulminacyjnego, zasypiałam, a później nagle się skończył.
            Po prostu spędziliśmy razem czas.
            Dziękuję.
       Aż nie mogę doczekać się Świąt i oglądania Mrocznego Rycerza, bo znów będzie to samoJ




                                                                  Dobranoc.



PS Mam nadzieję, że tym razem się nie popłakałaś!

czwartek, 29 marca 2012

Co przyniesie jutro?



melancholijnie, spokojnie
wyciszająco

kawa
kawa
kawa
i jedziemy dalej



     _________________________                                                                                          Babuniu, Dziadziuniu                                                                                                                   



wtorek, 20 marca 2012

WIOSNA


Z cyklu: napisane w drodze, na kolanie, gdzieś, na skrawku papieru, 

                        pod wpływem jakiegoś impulsu.


Lubię patrzeć na świat dookoła. Lubię obserwować ludzi.
Zwłaszcza teraz. Teraz, kiedy zachodzi tyle zmian i są one tak widoczne. Lubię wstać rano, jednym ruchem odsunąć zasłonę i zmrużyć oczy na widok słońca i ogromu światła za oknem. Lubię, gdy otwierając je wlewa się do mojego pokoju ten cudowny, kojący śpiew ptaków. Lubię również czyste, błękitne niebo, którym możemy cieszyć oczy od kilku dni.
Wszystko się śmieje.
I wtedy już wiesz. To będzie dobry dzień. Nagle masz ochotę ubrać kolorową bluzkę. Uśmiechasz się do lustra. Gdy wychodzisz na zewnątrz otacza Ciebie ciepłe powietrze, delikatny wiatr rozwiewa Twoje włosy, a słońce rozgrzewa Twoją skórę. Czujesz to.
Wszystko się śmieje.
W autobusie widzimy ludzi. Mimo ze zupełnie się nie znają i za chwilę każdy pójdzie znów w swoją stronę, rozmawiają ze sobą i nagle ktoś się uśmiecha, bo osoba obok powiedziała coś zabawnego. Chwilę później, trzy siedzenia wcześniej dzieje się to kolejny raz. Dwa siedzenia dalej. I jedno wcześniej.
Kolorowe płaszcze, buty, chustki, torby.
Wszystko się śmieje.
Wiosna. Wszyscy to widzą. Wszyscy to czują. Po prostu wiosna. Rozgrzewa nas od środka i sprawia, że wszystko jest inne, weselsze, bardziej kolorowe. Wiosna. Po prostu wiosna.



                                                                                                         Cześć, powiedz mi "cześć"!         


piątek, 9 marca 2012

friady night!


Monia,
Agna,
Paulina,
Albert,

Ziuta





Wspólnie piszemy:

-ale tu nie ma wanny
-jakiej Wandy?


Latinooo! Jutro jedziemy do Szkocjiiii! UK shoping! A Monia ma dzióbek.

Słit focie, śmiech, czas odstresowania i zabawa. Tańce w rytmie latino, będziemy się bawić.

Pisze Paulina: Czas foci z dzióbkiem.

Paulina.: Jak się robi dzióbek?
Angelika: Jakbyś chłopaka całowała.
Paulina Z.: Muszę to robić?
(po chwili ciszy)
Paulina Z.: Ja pierdole...
                      Ale muszę to robić?
Angelika: Ej, to weź zrób taką kaczuchę!
Monika: Jak się całujesz?
Angelika: No właśnie, jak się całujesz?


Ja się nie udzielam :D

Nieważne, nie czytajcie tego :D


Pisze Albert:

Twoja stara jo :D
Pije argusa, zdjęcia robie,
dziubki, słit focie, męskie łakocie!
Piwo, latino dens, parkiet drewniany,
zabawa trwa i o.

klejwersy!


Pisze Monika i Paulina
Siemczi!! siemczi! ale beczis!! wróciłyśmy z DE i UK...POZDRAWIAMY ZIOMKÓW!! JOŁ MAN!!! hahahaha UMYJTA SE LULOOOOKI!!! :D


Pisze Agna:
Ewribadi pomarancze !!!!! wszyscy tancza i ja tanczeeeeee jeeeaaaahhhhh !!!!!! maderfaker !!!
Niiiiieee, nie boje sie ....a czy Twoja dziewczyna wie czy Ty lubisz złapac inne za tyłek??! NIEE ! ... To sie zdziwi.... lol

czwartek, 8 marca 2012

ósmy marca

    Ten czwartek uważam za udany. Mimo zaspania i patrzenia jak autobus odjeżdża mi sprzed nosa, to był dobry dzień. I nawet nie musiałam sobie tego wczoraj wmawiać. Samo wyszło. Ot tak.
  I jakimś dziwnym przypadkiem nawet znalazłam rano czas na śniadanie i kawę, spokojnie zdążyłam na zajęcia, złapałam dwie dobre oceny, a na angielskim ktoś miło mnie zaskoczył. Jeden sms, spontaniczne spotkanie, czyli miłe popołudnie spędzone z siostrą z wyboru. Smaczne pancakes, przepyszny shake o smaku cappucino i muffin z okazji dzisiejszego święta. Kwiatki i czekoladki.
       Zabawny wieczór z rodzicami +  wino. Idzie się uśmiać.
    Snucie planów na jutrzejszy wieczór. Rytmy latino? Dlaczego nie. Będzie fajnie. Wysokie obcasy i na parkiet. Wybawimy się na zapas. Musimy! Mimo że będzie to spotkanie pożegnalne, nie będziemy płakać, nie jutro. Przepełnieni optymizmem. Liczę na wszystkich(tak, do Ciebie teraz piszę! WSZYSTKICH! jeśli nie przyjdzieeesz.. już wiesz co Ciebie czeka. nawet nie próbuj wystawić nas do wiatru!!!), że się zjawią i będzie dopisywał dobry humor.
      Mam nadzieję, że jutro nie wydarzy się nic, co zepsuje ten nastrój.
      Do pełnego szczęścia brakuje mi tylko jednego. Te trzy dni NICZEGO są smutne. Liczę na jutro. Może. Na schodach, korytarzu, w bufecie, gdziekolwiek.

Ten przepełniający mnie optymizm... Mimo tylu "ale", nie wiem skąd mam jeszcze na to siłę. Lubię to uczucie. Nie zniknie, prawda?


Dziękuję wszystkim za życzenia! ☻


czwartek, 23 lutego 2012

not a thing

Trzeci dzień. Dlaczego tak długo? Nic. Nie, proszę. Niecierpliwię się! Wbrew mojej woli, a sprawia taką przyjemność... Nie wiem. Nie rozumiem, nie chcę rozumieć. Uh! Może jutro? I już, uśmiech. Jak za sprawą magicznej różdżki. 
Teraz niecierpliwię się jeszcze bardziej.


wtorek, 14 lutego 2012

"Wybacz, ale będę ci mówiła skarbie"

Mimo że
uważam, iż
Walentyn-
ki są świę-
tem prze-
pełnionym
reklamą,
sztucznoś-
cią
i kiczem,
pomyś-
lałam, że
jest to
idealna
okazja
do podzie-
lenia się
z Wami jednym z moich ulubionych cytatów. Pasuje do dzisiejszego dnia, a ja bardzo często wracam do TEJ strony i TYCH słów. Mam nadzieję, że się spodoba.


On z kwiatem w rękach. Jednym jedynym, bo jak to mówi, tak przynajmniej jest wyjątkowy, niepowtarzalny, nie ginie pośród całego bukietu, jako jeden z wielu. Pocałunek. Nie jeden. Kolejny. I następny. Ręce, które się splatają, oczy, które się szukają i odnajdują przestworza i nowe krajobrazy. I tamten raz. Chwila jedyna w swoim rodzaju. I chciałabyś, żeby trwała wiecznie. I powinna być początkiem wszystkiego. Odkrycie, że mamy w sobie kruchość i łatwo nas zranić, że przepełnia nas ciekawość i słodycz. Eksplozja. (…)
I on, jak mnie szuka, przychodzi do mnie i mówi: – Jesteś moja. Nigdy mnie nie zostawisz. Jest nam ze sobą tak cudownie. Kocham cię. – A potem jeszcze: – Gdzie byłaś? Co to za jeden? A dlaczego dziś wieczór nie posiedzisz ze mną, zamiast iść z przyjaciółkami na dyskotekę? – I zrozumienie, że miłość polega na czymś innym. Poczucie lekkości i wolności. I przekonanie, że cudzego serca nie wolno się domagać, ono się należy, nie masz go zakontraktowanego.  Musisz sobie na nie zasłużyć, codziennie.”



Uwielbiam coroczne lizaki serduszka od rodziców!J



                                                               dziśdziśdziś.mp3      



niedziela, 12 lutego 2012

sobota

Opowiem Wam historię pewnej dziewczyny, którą dziś spotkałam.
Bardzo rzadko się widujemy, a ona sama nie wyróżnia się niczym szczególnym, więc łatwo jest minąć ją na ulicy w pogoni za własnym szczęściem. Ja wpadłam na nią w godzinach południowych. Szła chodnikiem, zamyślona, pociągając nosem, z zaróżowionymi policzkami po udeptanym, brudnym i skrzypiącym pod butami śniegu. Miałam wrażenie, że płakała. Kiedy zapytałam, co się stało spojrzała na mnie swoimi zaczerwionymi oczami, ale zamiast odpowiedzi usłyszałam ciszę. Ciszę, w której panował pewnego rodzaju mętlik, pomieszany z radością, która jeszcze do niej nie docierała, bo wszystkie te uczucia zagłuszane były przez otaczające ją ze wszystkich stron napięcie oraz stres. Krępowały ją i dusiły.
             To były jej myśli.
            Powoli, powolutku, zostawiając po sobie chęć wybuchnięcia płaczem, roztrzęsiony głos i drżące dłonie, stres zaczął odchodzić.  Najdziwniejszy był w tym wszystkim jej urywany śmiech. To chyba on najbardziej dziwił przechodniów, kiedy widzieli jej twarz. Oczy, usta, oczy usta. Usta, oczy. Jedno nie pasowało do drugiego.
Nie potrafię opisać dokładnie tego uczucia, ale kojarzy mi się z tymi chwilami, kiedy to wracamy do domu z długiego pobytu na dworze w mroźny dzień. Po wypiciu kubka kakao zimno powoli ustępuje, zaczynając od brzucha, a kończąc na palcach u stóp. Najgorsze są dłonie, palce szczypią i pulsują, a towarzyszący temu ból nie należy do przyjemnych.
Tak właśnie się czuła. Stres opuszczał jej ciało i umysł, uciekał koniuszkami palców zostawiając po sobie głuchą pustkę, która nie była jeszcze gotowa na przyjęcie jakiegokolwiek nowego uczucia.
            Doszedłszy na przystanek stała powstrzymując łzy i nie mogąc uwierzyć w bieg dzisiejszych wydarzeń zaczęła chodzić nerwowo w tę i z powrotem nie mogąc zapanować nad własnymi emocjami.
            Po dłuższej chwili zaczęły docierać do niej inne uczucia. Pomyślała, że powinna do kogoś zadzwonić, wyrzucić z siebie swoje myśli. Z jednej strony chciała opowiedzieć komuś o tym wszystkim, z drugiej nie. Nie wiem dlaczego, nie potrafiła tego wyjaśnić. Dodatkowo czuła się przerażająco samotna. Bez przerwy  otaczana ludźmi, a taka samotna. Zagubiona w tym wszystkim. Niszczona przez samą siebie i jej gruby mur, który sprawia, że tak często dusi wszystko w sobie.
            Dopiero po niespełna godzinie, gdy szła do domu i nikogo nie było w pobliżu pozwoliła sobie na wybuch tłumionych w sobie emocji. Policzki szczypały ją od mroźnego powietrza, czuła każdą spływającą po nich łzę, która zostawiała za sobą ciepły ślad. Zanosiła się szlochem. Włosy rozwiane przez wiatr, posklejane rzęsy. Musiała wyglądać okropnie żałośnie.  Pewnie dlatego, kiedy weszła do domu wszyscy zamilkli na jej widok i czekali na relację. Nie powiedziała nic. Rozebrała się w ciszy i poszła do swojego pokoju. Nie musiała długo czekać na pukanie do drzwi i pytanie „i co?”. W ich głosie słychać było przejęcie. „Zdałam” odpowiedziała i dalej zaniosła się płaczem.

             Co ja piszę, przecież nikogo dziś nie spotkałam, wracałam sama.





Tak, wierzę w magię.

czwartek, 9 lutego 2012

Die Tagen vergehen wie im Flug.

Ten tydzień minął wyjątkowo szybko. Za szybko. Niewiele zdążyłam zrobić, wszystko odciągało mnie od nauki. Powinnam dostać złoty medal za obijanie się. Byłam nienaganną gosposią, kucharką, siostrą, nikt nie mógł powiedzieć na mnie złego słowa. Moja uczynność i chęć do pomocy były zaskakujące. Jedną osobą, którą pominęłam w tym wszystkim byłam ja sama. No i Pan Janusz. Mam nadzieję, że wyskrobie mi jutro z tych zadań punktów na sześćdziesiąt procent. 
Jedynym plusem tego tygodnia i wiecznie rozłożonych notatek z fonetyki na biurku jest fakt, że nauczyłam się transkrypcji i utrwaliłam teorię. Ciekawe czy to wystarczy.

Nieprzespana noc przede mną. 
Muszę wyprodukować więc dużo energii. Kawa i duże ciacho. 
Pozdrawiam.



środa, 1 lutego 2012

dupa

Żartowałam. Wcale  n i e  j e s t  fajnie.
Żartowałam. Żartowałam. Żartowałam.


                                         Żartowałam. 


niedziela, 29 stycznia 2012

Periculum in mora.

Ok, przyznaję się, nie zrobiłam dziś nic.
Zdecydowanie długa noc przede mną.
Jak dobrze, że nie jestem sama. Pociesza mnie to.

Wiara w studenckie umiejętności przyswajania wiedzy na ostatnią chwilę mnie nie opuszcza. Terminy się rozjechały, więc jest odrobinę luźniej!


                                                           Wierzę w naaas!
                                   i staram się nie bać

Dwa.

Znów będzie, że symuluję. No cóż. Przynajmniej postaram się zrobić to dobrze ;)

Nie mogę spać.
Na zewnątrz zimno i szaro, nie ma co wychodzić. Nie to co latem.
Brak śniegu mnie dobija.

Zastanawiam się jak to będzie. Nawał pracy na ten tydzień nie wygląda zbyt ciekawie. Trochę się boję. Tak, właśnie, trochę, tylko trochę. Powinnam umierać ze strachu, ale czuję w sobie jakąś siłę, która mobilizuje mnie do działania. Pominę fakt, że siła ta nie może równać się z siłą mojego lenistwa, ale ostatnio zaczęłam odczuwać coś co każe mi iść do przodu. (Wiem, że później będzie jeszcze gorzej, bo będzie tego jeszcze więcej, a my jęczymy już teraz, ale cóż mam na to poradzić?) 
Podoba mi się to uczucie... Nie czułam czegoś takiego od roku. Grubo ponad roku. Zaczęłam w siebie wierzyć, potrafię powiedzieć "mogę!" i chwilami łapię się na mimowolnym uśmiechu. I może są gorsze dni, kiedy wszystko nagle spada, a ja nie wiem co mam chwycić żeby nie stłukły się najbardziej wartościowe rzeczy, ale każda z tych chwil prędzej, czy później mija... Przestałam tyle narzekać, doszukuję się pozytywów. Staram się. I jednocześnie nie ukrywam, że jestem zdziwiona tą zmianą. Przyszło do mnie coś, czego uporczywie szukałam ponad dwanaście miesięcy. W różnych miejscach, pomiędzy różnymi ludźmi. W efekcie końcowym okazało się, że po prostu musiałam przestać szukać. Chyba jednak polubię sylwestra i zacznę, jak inni, wierzyć w to, że od Nowego Roku życie każdego z nas może się zmienić. Nie wiem tylko czy to jest kwestia spędzenia tej wyjątkowej nocy piekąc nugetsy, robiąc za niańkę, oglądając Shreka4 oraz pijąc wino na kanapie w domu, czy głupiego przypadku. Może los chciał zrobić mi na złość i pokazuje mi teraz co potrafi, "I co, kto jest lepszy?!" Nie mam pojęcia. A może jest to po prostu kwestia chwilowo lepszego humoru? Nie raczej nie, przecież moje huśtawki nastrojów ustały... Jest dobrze. Naprawdę jest dobrze. Ostatnio nawet śpiewam. Nie mogę w to uwierzyć!
Mam nadzieję, że mojego odradzającego się powoli, szczerego uśmiechu nie zniszczą wydarzenia tego tygodnia. I może powinnam się wstydzić, ale z zaliczeniami leżę. Termin goni inny termin, a ja biegnę z kserówkami i ołówkiem gdzieś za nimi. Nie przypuszczałabym, że z tej nielubianej przeze mnie łaciny będę miała najlepsze stopnie. Jedyne co się nie zmieniło to fakt, że nadal nie potrafię poprawnie odmieniać końcówek przymiotników auf Deutsch i nadal nie potrafię rekcji czasowników. Oblałam z tego kolokwium, oblałam i poprawę. Kolejna poprawa jest jutro, a ja wciąż tego nie umiem. Czeka mnie pracowita niedziela. Potrzebuję mobilizacji. Z jednej strony nie odczuwam presji i "najwyżej" powiem trudno, ale z drugiej trochę mi zależy. Nie rozumiem tego.
Wielu rzeczy jeszcze nie rozumiem.



Sententiae w języku łacińskim, rekcja, gramatyka opisowa: Phonetik, Phonlogie, Vokale und Konsonanten, słownictwo na tematy: Freundsachf, Liebe, Träume, Glück oraz Diphtonge. Oto moje zadanie na dziś. Dzięki Bogu, że to nie jest nowy materiał i muszę tylko uzupełnić wiedzę... Uf.

                 Drücke die Daumen!


O, już jest jasno. Hmm, niedzielne śniadanie dla rodzinki? Mam ochotę na tosty francuskie z jagodami...