czwartek, 12 kwietnia 2012

BYŁO fajnie

Nie ma to jak dobrzy znajomi, którzy nie wystawiają do wiatru.
Dziewczęta i Kolego, obiecane zdjęcia.
Mojito, mojito, mojito. Marlboro! Wszystko w temacie.

Nie mam ochoty.

Nie mam ochoty o Tobie myśleć. Nie mam ochoty o Tobie rozmawiać. Nie mam ochoty Ciebie widzieć. ciebie! Złość aż kipi. Ogromne nadzieje pokładam w dniu jutrzejszym, ugotujmy coś pysznego i kalorycznego, proszę. Będziemy wspominać stare czasy i śmiać się do rozpuku, prawda? I wszystkie troski choć przez chwilę poczekają za rogiem.
Poszłabym na kort i stękając przy każdym uderzeniu rakietą wyżyła się na piłkach. To jest dobry pomysł.





poniedziałek, 9 kwietnia 2012

z a w s z e


Nie lubię świąt. 
Zawsze, z a w s z e, wydarzy się coś, co zepsuje wszystko i cały nastrój, który powinien być lekki i radosny. Zawsze i nieoczekiwanie pojawi się coś, co sprawi że jest ochota na przepełniony kieliszek wina, tabliczkę czekolady, poduszkę i kilka łez.  Zawsze.


Smacznego jajka.


                   ♪♫♪

niedziela, 8 kwietnia 2012

pierwszy dzień ś.


Nie mogę się skupić.

{bez tytułu}

Krótko i zwięźle.

       Nie czuję tych świąt. Nie mam na nie ochoty. To smutne jak cała fascynacja przemija wraz z wiekiem. Nie czekam już na strojenie koszyczka, odpuszczam sobie malowanie pisanek, wielkanocne ozdoby zawieszam tylko z tego powodu, że są w szafie i szkoda żeby się zmarnowały, nie biegnę na Święconkę o dziewiątej rano.
       Dwa dni miną i po Świętach. Najbardziej cieszy mnie to, że jutro z czystym sumieniem będę mogła rzucić się na te wszystkie ciasta, a zwłaszcza tiramisu, o które troszczyłam się dziś ponad godzinę i jeść je bez zmartwień o jadowite spojrzenie mamy "to na święta!" Tak!
        A w poniedziałek... Będzie wojna, jak co roku, już nie mogę się doczekać! : >
       
         Nie jest źle. 

Gavin DeGraw dopełnia ten całkiem OKEJ humor. 

___________________________________________

       Kolejny z naszych wieczorków kulinarnych uważam za udany. Było pysznie. Nie będę ubierała tego w zbędne słowa, pozwolę sobie na opis graficzny.


Kuchnia Włoska jest najlepsza!♥ 



czwartek, 5 kwietnia 2012

środa

My i efekty naszej NAUKI.
Chciałabym napisać coś ciekawego. Nie mam jednak pomysłu jak to wszystko ująć w prosty i ciekawy sposób. Zaczynałam ten tekst cztery razy i za każdym razem było źle. Ograniczę się więc do minimum.

Poranek? Może być.
Pierwsze zajęcia? Ok.
Drugie zajęcia? Fajne.
Wizyta w dziekanacie i złożenie wniosku? Bez komentarza.
Pogoda? Przejdźmy dalej.
Treffen mit Gocha? Toll und sympathisch!
Wieczór? Taaak, to było to!

Miłe jest uczucie i świadomość „mam tydzień wolnego”. Można usiąść i choć przez jeden wieczór nie robić nic. Czas, który normalnie musiałabym poświęcić na pisanie jakiejś pracy, mogę spożytkować na czytanie interesującej mnie książki, lub przesłuchanie najnowszej płyty Briana Craina.
Odpływam powoli w niebyt, zdjęcia wyciągają ze mnie masę energii. Było jednak warto zrobić ten cały bałagan dla kilku fajnych kadrów. Zobaczymy jutro co z tego wyjdzie…
Ach, zapomniałam, przecież jutro trzeba sprząąątać, bo już prawie święta i jak ja to sobie wyobrażam! Tak, tak, kocham Cię, Mamuś.



Mam ochotę na dobry film.

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

[fragment2]

Skoro tak wam się spodobało.

* * * 

Siedział tam z błyskiem w oczach. Z pożądaniem wymalowanym w tych idealnie błękitnych, przypominających morską toń, oczach. Można się było w nich zatracić i nigdy nie znaleźć drogi powrotnej. On sam nie poruszył się nawet o centymetr. Idealnie panował nad swoim zachowaniem. Pozwalał jej na dokładne przyjrzenie się mu. 
Czekał cierpliwie. 
Kiedy zbadała każdy jego szczegół, kiedy upewniła się, że to rzeczywiście on, pozwoliła sobie znów wrócić spojrzeniem do jego oczu. Stojąc tak, przyglądając się mu wiedziała po chwili, że nawet gdyby  konała z pragnienia, żebrałaby raczej o niego niż o jeden łyk wody. 
Żadne z nich przez dłuższą chwilę nie wykonało żadnego ruchu.
Słyszał lekko przyspieszone bicie jej serca. Jej zapach doprowadzał go do szaleństwa. Trudno było mu wysiedzieć w miejscu, kiedy stała tam, patrzyła na niego i wyraźnie nie miała ochoty uciekać.





_____________________________________
OCZAROWALI MNIE
od rana nie słucham niczego innego
{klik}
mniam mniam

 I żeby nie było, nie pisałam po nocy!

[fragment]

* * * 

Przeszła do kuchni. Tam nalała sobie kolejny kieliszek wina, lecz tym razem rozrobiła go z wodą. Dorzuciła jeszcze kilka kostek lodu.
W tym momencie na jej wilgotnym ciele poczuła chłód i gęsią skórkę. Spojrzała za jego źródłem. Drzwi na taras były uchylone. Sierpień był w tym roku upalny, ale wieczory robiły się już chłodne. Wyszła na zewnątrz i rozejrzała się. Niebo było bezchmurne. Powietrze stało, nie dało się odczuć nawet najmniejszego podmuchu wiatru. Podeszła do balustrady, na ulicach pojawiło się więcej osób, a zwłaszcza młodzieży. Siedzieli na ławkach, trawie, przy fontannie. Byli wszędzie. Korzystali z ostatnich ciepłych chwil w gronie znajomych. Rozkoszowali się wolnością.
        Wróciła do środka zostawiając tym razem drzwi uchylone. Przeszła do kuchni po zimny już napój. Po ściankach kieliszka spływały krople wody. Oparła się o blat szafki. Przełknęła pierwszy łyk. Poczuła przyjemne zimno rozchodzące się po jej ciele i gęsią skórkę na karku. Przymknęła oczy i westchnęła cicho. Kropla wody ze ścianki kieliszka spłynęła po jej dłoni, nadgarstku i zniknęła kawałek za nim zostawiając za sobą mokry ślad.
             Nastała cisza.
Właśnie skończyła się piosenka.
Wzięła kolejny łyk.
- Całkiem łatwo byłoby ciebie upić, podejrzewam nawet, że w ogóle byś nie protestowała.
Otworzyła oczy i od razu napotkała jego spojrzenie.
Siedział w bezruchu na sofie przyglądając jej się bacznie z lekko rozchylonymi ustami. Lewą ręką głaskał Gaspara. Spojrzała w jego kierunku. Kot leżał zadowolony i tylko cicho pomrukiwał.
– Polubił mnie – podążył za jej wzrokiem, uśmiechnął się delikatnie, na sekundę, unosząc jeden kącik ust do góry. Szybko zapanował jednak nad sobą i dalej nie spuszczał z niej wzroku. Jego uwadze nie uszedł żaden szczegół. Stała w bezruchu, trzymając kieliszek wypełniony bordowym płynem i spoglądała na niego szeroko otwartymi oczami. Biały ręcznik, którym była owinięta idealnie pasował do jej bladej cery, która nie zmieniła swojego odcienia nawet w przyćmionym świetle lampy nocnej. Delikatna skóra jej ciała. Brązowe, wilgotne włosy leżące na jej ramionach. Czerwone paznokcie u dłoni i stóp. Usta. I te oczy. Duże i ciemne, ich magnetyczna siła przyciągania. Oszałamiająca woń zapachu jej skóry z dodatkiem zapachu jaśminu.
Rozchyliła usta.
Pełne usta, w kolorze dojrzałych malin.
Wciągnął powietrze nieco głębiej niż było to konieczne.


                                                           ♪♫♪


niedziela, 1 kwietnia 2012

Pociąg,któryjeździłkoleją.


I mimo, że jestem tak zmęczona, 
iż zasypiam na siedząco, chciałabym coś napisać. 
Na świeżo. Bez wielkiego zastanawiania się nad słowami. 
Prosto i szczerze.


Uwielbiam ten stan, kiedy siedząc w pokoju w zupełnych ciemnościach moich uszu dochodzi jedynie dźwięk wybranego przeze mnie utworu. Nic poza tym. Zapętlona playlista, która składa się z jednej pozycji powtarza się bez końca, zimne powietrze wlewa się przez otwarte okno, a ja siedząc owinięta kocem przewijam w mojej głowie obrazy z przeszłości. Krótkie urywki, pojedyncze chwile, zdjęcia. I momentalnie kąciki ust wędrują w górę w mimowolnym uśmiechu.
            Niesamowite jak jedno spotkanie potrafi poprawić humor. Jedno spojrzenie, jeden ucieszny humor. Paczka chipsów i kubek herbaty. Nawet, jeśli siedzi się przed stertą notatek, kserówek, książek i intensywnie szuka się czegoś, co jest tak oczywiste, ale jakoś ucieka… Ten potok słów, nie muszę zastanawiać się nad tym, co powiem, bo mogę zachowywać się zupełnie naturalnie.
            „Pamiętasz jak robiłyśmy …?”, „ O nieeee, tak!!! A pamiętasz tooo?!”, „Chodź, pokażę Ci te zdjęcia”, „O nie, nie, nie, nie chcę ich widzieć! Nie, to nie ja! Nie, proszę, to nie ja!”
            I nagle wszystkie troski uciekają i liczy się ta chwila oraz wspomnienia z dzieciństwa. Przypominam sobie te wszystkie dni, chwile. Widząc dziś te wszystkie miejsca… Śmiech mamy na widok mojego dziecięcego uśmiechu. Smutek, gdy dopatrzyłam się braku ławeczki, na której spędziliśmy tyle czasu. Tyle beztroski.
            Czasami tak bardzo nie doceniamy tego, co mieliśmy, tego, co mamy… Przykre. Cieszy mnie fakt, że dziś  to wszystko zobaczyłam.
            I spontaniczna decyzja „nie, koniec! Starczy tej nauki na dziś, już mi się nie chce”, ją też doceniam. Doceniam nawet ten dziwny film, który ciągnął się i ciągnął, nie wyłapałam punktu kulminacyjnego, zasypiałam, a później nagle się skończył.
            Po prostu spędziliśmy razem czas.
            Dziękuję.
       Aż nie mogę doczekać się Świąt i oglądania Mrocznego Rycerza, bo znów będzie to samoJ




                                                                  Dobranoc.



PS Mam nadzieję, że tym razem się nie popłakałaś!